niedziela, 18 października 2020

Jesień


Wieczorową porą 
Dzwonek do drzwi
 Za oknem pada deszcz
 On zmoknięty oczy czerwone zmęczone życiem pachnie tanim alkoholem 
Mogę wejść - pyta Chwila konsternacji 
Wejdź 
Wita się z psem,
Drążąca ręką nalewa dwa duże drinki 
Światło świec 
Cisza 
Co ? Jak ?
Nagle całuje tak namiętnie 
Nie się nie liczy 
Rozsądek - Odejdź nie czas na ciebie 
Całuje tak jak nikt nie całował 
Dociera tan gdzie nikt nie był 
To jakieś szaleństwo 
Ale szaleństwo trwaj 
Bo warto 
Wyszedł rano
Jesień dziwne zsyła sny .