Wieczorową porą
Dzwonek do drzwi
Za oknem pada deszcz
On zmoknięty oczy czerwone zmęczone życiem pachnie tanim alkoholem
Mogę wejść - pyta Chwila konsternacji
Wejdź
Wita się z psem,
Drążąca ręką nalewa dwa duże drinki
Światło świec
Cisza
Co ? Jak ?
Nagle całuje tak namiętnie
Nie się nie liczy
Rozsądek - Odejdź nie czas na ciebie
Całuje tak jak nikt nie całował
Dociera tan gdzie nikt nie był
To jakieś szaleństwo
Ale szaleństwo trwaj
Bo warto
Wyszedł rano
Jesień dziwne zsyła sny .