Głos kieratu z tyłu znika
noc się z dniem baruje
wolno krok za krokiem
swe stopy do domu kieruje.
Zamazane w rozświetlonym
twarze z autobusu patrzą
w oczach sen im podskakuje
nie pozwala głębiej zasnąć.
Mijam ludzkie zimne twarze
zdążające w szary dzień
szare mają swe marzenia
szary w życiu celu cel.
Przy sklepiku na trawniku
zimnym piwem raczą się
pracownicy nocnej zmiany
tak się miesza noc i dzień.
Cichuteńko drzwi zamykam
i w papucie wślizgam się
siadam w kuchni na wprost okna
o herbatę grzejąc się.
Tyle świtów stąd widzianych
tyle razy wstaje dzień
i choć piasek w oczy szczypie
cień uśmiechu igra weń.