Świtem witam dzień kolejny
Niezliczonych tych poranków
Kiedy noc wiecznością bywa
Nie dającą ukojenia.
Twarz przemywam szarym mydłem
Zmyć próbując długie cienie
Patrzy z lustra twarz nie moja
Drżeniem powiek naznaczona.
Zimnej kawy smak wczorajszy
Sweter co pamięta lepsze czasy
I zgarbiony trzaskam drzwiami
Idę walczyć z demonami.
A wieczorem już z daleka
do hałasu, ludzi, wrzasku
Się zanurzam w miękki fotel
Zasłuchany w "Pomarańcze"
Usta zwilżam ostrym smakiem
Po policzku łza się toczy
I tak przejdę przez godziny
Długiej, zimnej, czarnej nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz