niedziela, 15 kwietnia 2018

Jak co dzień

Świtem witam dzień kolejny
Niezliczonych tych poranków
Kiedy noc wiecznością bywa
Nie dającą ukojenia.

Twarz przemywam szarym mydłem
Zmyć próbując długie cienie
Patrzy z lustra twarz nie moja
Drżeniem powiek naznaczona.

Zimnej kawy smak wczorajszy
Sweter co pamięta lepsze czasy
I zgarbiony trzaskam drzwiami
Idę walczyć z demonami.

A wieczorem już z daleka
do hałasu, ludzi, wrzasku
Się zanurzam w miękki fotel
Zasłuchany w "Pomarańcze"

Usta zwilżam ostrym smakiem
Po policzku łza się toczy
I tak przejdę przez godziny
Długiej, zimnej, czarnej nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz