niedziela, 19 marca 2017

Jeśli


Jeśli kiedyś zdarzy się
Że usiądę przed swym domem
W twarde ręce wezmę lipy pień
I wyrzeźbię sobie żonę.

Nie za młodą, nie za starą
Nie za dużą i za małą
Nie za szybką i za wolną
Taką moją, taką zwykłą.

O spojrzeniu jak to niebo
Co się w tym odbija stawie
A nad stawem zawieszonej
Łzy Anielskiej, gdy świtanie.

Co ma ręce delikatne
dłonie smukłe, palce długie
i oplata tymi dłońmi
moje ręce twarde, brudne.

I porankiem tak radośni
zapatrzeni tylko w siebie
wybiegniemy na polanę
w rosie umyć nocy cienie.

A wieczorem w buków ciszy
zapleciemy palców końce
i pójdziemy po księżyca
srebrnej gwiezdnej dzikiej łące.

2 komentarze: