czwartek, 14 lipca 2016

Czas (izba)



Kiedy znów usiądę
przed swym domem
W dłonie złapię
zapach wiatru
A na skroniach
krople deszczu
Mokrą sprawią
mi zabawę.


Ale teraz
w ciasnej izbie
Ciemne kłębią
się tumany
Promień słońca
coś próbuje
Ale ginie
w mroku marnym.


Mokre plamy
bez konturów
Drżącą ręką rozlewane
Mamią zmiennym
swym wyglądem
Stół napity ponad miarę
chwieje się na swoich nogach
nie istnieje nic co stałe.


Noc zamyka swoje dłonie
w lodowym gwiazd bezmiarze
Zatraciłem upływ czasu
tak jakby go nie było wcale
Świecy obraz po wielokroć
jest odbity w lustra śladzie
Martwe oczy nad tą świecą
gasną w nocy tym bezmiarze.


Kiedyś znów usiądę
W świetle zmrużę oczy stare
gdzieś dostrzegę zieleń trawy
gdzieś usłyszę psów szczekanie
ptak zaśpiewa ponad głową
wiatr zanuci pieśń radosną
I tak będzie za czas jakiś
czas co skończy umieranie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz