Zerkam za krawędź
Szklanej przepaści
Gdzie powoli w mroku
Oparów skłębionych
Znikają wspomnienia
Chwil dotąd tak istotnych.
Patrzę zza krawędzi
Szklanej przepaści
Gdzie w oparach
Mgieł przepastnych
Zapach tak ulotny powoli zanika
A przecież tak ważny był do tej chwili.
Krawędź szklana
Tak szybko się zbliża
Pochłania wspomnienia
Zaciera marzenia
Do dna już chwila
Zimnych mrocznych rozdarć w marzenia.
Krawędzi tej ostrze
Nie ma marzenia
Nic nie zostawia
Nic to nie zmienia
Powoli rozmywa
Kontury znaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz