piątek, 1 kwietnia 2016

Epizod V „Maverick”






– Śpisz? – zabrzmiał głos z ciemności. – Dawno nie gadaliśmy.
–Śpię  – burknął Modi i otworzywszy jedną powiekę, zapytał: – Jak mnie znalazłeś?
– Ja wiem wszystko, czyżbyś zapomniał? – powiedział Anioł. – Wydaje ci się, że tak sam wyszedłeś i myślisz, że cuda się zdarzają, ale nie w moim świecie.
Modi, rozbudzony już na dobre, z przejęciem zapytał: – To ty mnie wypuściłeś? Tak podejrzewałem. Ale jak? Przecież cię nie widziałem.
– Oj, ty głupi kocie, co ty wiesz – szyderczo zaśmiał się Mroczny Anioł – jak Szczebiocąca się odwróciła, aby odejść, skrzydłem przesłoniłem jej oczy, a ona, zapomniawszy o tobie, pobiegła i zostawiła otwartą klatkę. A i w czasie poszukiwań niejednokrotnie chowałem cię pod moimi skrzydłami.
– No dobra, ale po co mnie budzisz?
– Coś mi leży na  duszy i gryzie. Muszę ci coś opowiedzieć – powiedział Anioł i  zaczął swoją opowieść:
„Maverick – kot srebrny, beztroski i radosny, który uwielbiał bawić się orzeszkiem, włoskim orzeszkiem jasnym, dojrzałym, w którym coś grzechotało  przyjemnie i delikatnie w czasie turlania.

Orzeszek nie był pusty, ale też nie był pełny.
Maverick orzeszka dostał tuż przed świętami i od tej pory była to jego ulubiona zabawka: turlała się i podskakiwała, jakby żyła  własnym życiem. A  co najważniejsze, dostał orzeszka od swojej ukochanej Dużej.
A Duża była przekochana: pozwalała swojemu pupilowi prawie na wszystko. Mógł biegać po szafkach, półkach. I miała czas, aby z nim się bawić, oraz na wspólne oglądanie telewizji (tzn. kociak raczej spał).
Tego dnia, a było to wiosną, promienie przedpołudniowego słońca wpadały do pokoju przez otwarte drzwi balkonowe.
Maverick polował na orzeszka, właśnie zjadł kurczaka z marchewką i zagryzł kilkoma chrupkami. Duża krzątała się po kuchni, szykując coś dla innych dużych.
Orzeszek schował się za nogą od stołu, kot zaatakował. Ofiara odfrunęła pod ścianę. Po następnym ataku odturlała się pod kanapę, ale tylko na chwilę. Koci sus  wybił orzeszka pod kredens, następnie na środek, pod drzwi, w prawo albo w lewo, aż znieruchomiał ukryty na środku dywanu.
Maverick ocenił odległość, przysiadł na przednich łapkach, pokręcił tyłeczkiem i już miał dać susa, ale szmer z tyłu go rozproszył. To Duża stała w drzwiach i z uśmiechem obserwowała swojego pupila.
Maverick jeszcze raz się koncentrował. „Już ja go złapię, złapię i pokażę Dużej, jaki jestem łowny kot”, pomyślał i skoczył. Wylądował przednimi łapkami na orzeszku, przeturlał się do przodu, a wtedy orzeszek wystrzelił w powietrze zatoczył łuk i spadł na próg drzwi balkonowych, znieruchomiał na chwilę, zakołysał się i stoczył w jasność balkonu. Kociak oniemiał. „On żyje… ucieka…” – pomyślał i pomknął za oddalającą się zdobyczą, jak nakazuje instynkt, prosto w blask słońca...

Czarny cień przemknął poprzez smugę światła, na jedno mgnienie powiek skrywając świat nocą i nie było jutra …”. 


Cisza ponad nami 

Martwo w noc się niosła 

Słowa wibrowały na smugach księżyca 

Żaden dźwięk nie zmącił 

Pełni nocy martwej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz