niedziela, 6 marca 2016

Tajfun



Kiedy śmierć wypełznie za zakrętu 
warkotem poniesie się poprzez las,
ślepiami oznaczy krętą drogę. 
Stanę prosto, spojrzę w otchłani oczy, 
by umrzeć stojąc bez cienia trwogi. 


I smutnie spojrzy w moje oczy,
i dreszcz poczuję w kręgach swych.
Ręka z kosą jej podskoczy. 
O włos świst kosy ominie mnie. 


I krwią swą zbroczę tartan drogi,
kości poczują złowrogi chrzęst. 
Serce przez gardło prawie wyskoczy, 
lecz życie w środku zatrzyma się. 


Nie pisana mi jeszcze ta droga,
odjechała warkocząc przez mroki śmierć,
lecz niech zostanie w niej trwoga, 
bo kiedyś znowu spotkamy się.


A wtedy jak zawsze: 
umrę stojąc bez cienia trwogi,
do końca patrząc w ślepia te.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz